Trzecia noc bez powietrza mija i
z całych sił się staram temu oprzeć.
Niechby już zgasło to, co wciąż się tli.
Mówisz mi, żeby rzucić się na fale.
Żeby iść, gdy oślepia słońce twarz.
Moich drzwi nie otwierasz jednak wcale.
Taki sen niezbyt długo może trwać.
Jesteś ptakiem.
Skrzydła niosą cię nad światem.
Błękit oczu
zlewa się z błękitem krwi.
Jestem drzewem.
Wszystko wiem i nic już nie wiem.
Uwierz mi,
to jedynie szelest dni.
Gdzie on był kiedy jeszcze mógł być chłopcem?
Teraz już czas się splątał w pereł sznur.
W jego krwi całą miłość mą utopcie.
Niechby się potok myśli urwał w pół.
Mówisz, że można w dół się rzucić głową
i jak sen nas poniesie życia prąd.
Lecz ja wiem. Jestem tylko snu połową.
Druga część wciąż wymyka mi się z rąk.
Jesteś ptakiem.
Skrzydła niosą cię nad światem.
Błękit oczu
zlewa się z błękitem krwi.
Jestem drzewem.
Wszystko wiem i nic już nie wiem.
Uwierz mi,
to jedynie szelest dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz